Lubię go, w "Dr House" spisał się na medal. Nie jest to może wymagająca rola, amerykański akcent miał opanowany do perfekcji dużo wcześniej, ale wyszło znakomicie. Trochę dziwię się, czemu ludzie uważają, że to on stworzył postać doktora, jeżeli za każdym elementem - od dialogów poprzez charakteryzacją po scenariusz stoi niezły tłum ludzi, ale zasługuje na mocną 8. Tu zdobył popularność i myślę, że na tym popularność się skończy. Wiek nieco ogranicza możliwość rozwinięcia stosunkowo ubogiej kariery. Chociaż, kto wie?

Ma spory udział w brytyjskim przemyśle kabaretowym, co jednak nie trafiło do mnie za bardzo. Grał tam przeważnie ofiary losu, co wychodziło mu nieźle, ale nie przepadam za humorem w takiej postaci, więc nie będę oceniał. Lubię angielski humor, ale Laurie po prostu nie jest zbyt zabawny na scenie kabaretowej.

Reszta kariery to przeważnie niewielkie, nieznaczące role, na które nawet nie zwróciłem uwagi. Ciężko wystawiać za coś takiego jakąkolwiek ocenę.

Jedno trzeba mu jednak przyznać - świetnie radzi sobie z muzyką i pisaniem. "Band from TV" ma kilka bardzo dobrych coverów. Nie ma to jednak związku z aktorstwem, które ze względu na bardzo ubogi repertuar i czysto telewizyjny charakter plasuje się na bardzo odległej pozycji w moim rankingu. A role w serialach znaczą dużo mniej niż filmowe, wymagają mniej pracy, wysiłku, więcej błędów zostaje przez widzów wybaczonych, szczególnie w perspektywie 7 sezonów i kilkuset odcinków.

6/10, aktor tego rodzaju nie zasługuje na więcej. Niemniej z przyjemnością obejrzę go w kolejnych odcinkach Housa.